Bez związków, bez doświadczania miłości i bez obdarzania miłością marniejemy, upadamy i umieramy. Rośniemy dzięki naszym związkom i rozwijamy się dzięki nim, zarówno w przyjmowaniu, jak i w dawaniu. Jest jednak coś dziwnego. Otóż im większej grupie ludzi dajemy, im więcej ludzi dziękuje nam za to tylko, że coś, co powiedzieliśmy, zrobiliśmy, wycierpieliśmy i osiągnęliśmy, coś, czego doświadczyliśmy, pomogło im, wzbogaciło ich, pozwoliło im iść dalej, otworzyło przed nimi nowe możliwości i posłużyło im do osiągnięcia spełnienia, tym bardziej musimy się wycofać, tym bardziej samotni się stajemy i tym bardziej samotni musimy być.
Dziecko z powodu samotności cierpi i nawet umiera. Ale samotność, o której teraz powiedziałem, jest samotnością spełnioną. Ona nie izoluje, tylko ustanawia między nami a innymi ludźmi dystans, który czyni tę pełnię znośną i zapobiega jej wyczerpaniu. Wzrok kieruje się od jednostki ku czemuś, co wszystkich łączy i jednoczy. Dzięki temu odnawia się to, co umożliwia służenie jednostce, to, co podtrzymuje dawanie i branie między nami a innymi. Zachowanie dystansu między nami a tym, co za wszystkim działa, umożliwia branie, wgląd, działanie we właściwym czasie. Przede wszystkim zaś umożliwia poczynienie tego szczególnego doświadczenia, że pustka i pełnia wzajemnie się warunkują i że ostateczna miłość jest bliska i daleka, wiążąca i samotna. Bert Hellinger
Comments